Wojna w Gruzji zaczęła się po tym, jak szczyt NATO w Brukseli wystosował wobec Gruzji coś, co nie było ani zaproszeniem, ani odmową przyjęcia do NATO. Jeszcze gorszymi konsekwencjami skończył się szczyt Unii w Wilnie, na którym podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą powiązano ze śmiesznym wsparciem finansowym i absurdalnie niekorzystnymi warunkami ekonomicznymi dla Ukrainy. Jest nadzieja, że Zachód na tyle zmądrzał, żeby nie popełnić tego samego błędu na szczycie w Warszawie - pisze Sławomir Sierakowski dla WP.